Mgła


Czwartek, 24 marca 1977 r.



       

                                             Mgła


                     Najtrudniej pojednać się z samym sobą – Mikołaj Gogol

       Gdański budzik dzwoni o piątej dwadzieścia. Trzeba się myć, golić. Nastawiam wodę na herbatę. Jesteśmy gotowi. Pijemy herbatę. Odbywa się codzienne poranne badanie lekarskie przed lotem.
       Przez okno widać naszą lotowską nysę, która przyjechała dowieźć nas na lotnisko. Widać też lekką mgłę. Wiemy już z doświadczenia – na lotnisku będzie jeszcze gorzej. Fale mgły, to przesłaniają to odsłaniają nasze punkty orientacyjne.
Jedziemy na lotnisko. Komunikat pogody też jest niepomyślny, prognozy na najbliższe godziny nienajlepsze. Drugi pilot jest cały czas na meteo. Czekamy na poprawę pogody.
W powietrzu, od jakiś dwóch godzin, wisi jakiś Szwed na jakimś małym samolociku. On też czeka na poprawę pogody. Brakuje mu paliwa. Decyduje się podejść do lądowania. Radar precyzyjnie kieruje nim. Nad progiem pasa, pilot otrzymał polecenie radaru, aby przejść na drugi krąg. Jednak widocznie pilot zobaczył pas i wylądował. Fale mgły to napływają to znów maleją. Czekamy. Czytam dalej rozpoczętą książkę. Prognoza już daje poprawę pogody. Z Warszawy do Gdańska wystartował już opóźniony samolot. Spodziewamy się jego przybycia. Wychodzimy przed budynek portu. Na pasie mgła. Samolot z Warszawy przechodzi na drugie okrążenie. Nie widzi pasa. Za siedem minut zrobi drugie podejście. Jest chłodno. Mgła niesie zimne, wilgotne powietrze. Jednak po paru minutach słońce, wiatr i przelot samolotu nad pasem rozpędzają trochę mgłę. Samolot z Warszawy ląduje. Podkołowuje do portu. Rozmawiamy z kolegami. Prognoza podaje, że za pół godziny mgła powinna przerzedzić się na tyle, że będziemy mogli startować. Koledzy odlatują do Wrocławia, my za nimi do Warszawy. Jest już po jedenastej. Za godzinę będziemy w Warszawie.
      Z powietrza oglądam okolice gdańskiego lotniska. Tylko początek pasa pokryty jest niskimi chmurami. Reszta terenu jest wolna od chmur. Świeci słońce. Nad całą Polską ładna, słoneczna pogoda. Gdańsk jest pechowy. My siedzieliśmy tam tylko parę godzin, ale kiedyś załoga czekała na poprawę pogody ponad dziesięć dni.
      Po powrocie do Warszawy nasza załoga jest wolna. Na okrężną trasę poleciała załoga dyżurna. To przykład na to jak niepozorna mgła w jakimś rejonie świata może wpłynąć na życie innych ludzi. Ja nie poleciałem na tę trasę okrężną i siedzę w domu. Nie poleciałem więc nie zarobiłem za te godziny lotu. Moje mniejsze zarobki odczuje rodzina, spadnie jej standard życia. Wszystko przez panującą gdzieś w Rębiechowie mgłę. Wniosek – lotniska należy budować w miejscach gdzie mgła rzadko występuje, czyli budować lotniska na wzgórzach bo w dolinach bywa mgła częściej.
Takie oczekiwanie, niepewność najbliższych godzin jest męcząca. Sprawdzam jeszcze plan na dzień następny. Rozpoczynam pracę dopiero o 14:50. Jadę do domu. W autobusie analizuję i ustalam co mam do zrobienia w najbliższych dniach bo aktualnie jestem nie tam gdzie wczoraj spodziewałem się być . Miałem w tym czasie latać i pracować nad Polską a nie jechać do domu autobusem.

              Piątek dobry początek.