Wstęp do „W powietrzu i na ziemi”
Na wstępie muszę wyjaśnić jak zrodziła się książka, traktująca przecież odległy czas marca 1977 roku. Rękopis powstał właśnie w tamtym okresie i przeleżał między innymi książkami do roku 2011. Wtedy trochę ruszony i znów leżał aż po 45 latach od napisania pójdzie w świat.
***
Kiedyś lecąc z Bydgoszczy w 1976, czy 1977 roku stewardesa jak zwykle przyniosła do kokpitu załogi miejscową gazetę. Nazwy jej nie pomnę. Może był to Głos Pomorza. Jednak lokalnie musiał być to znaczący tytuł, gdyż znalazł się w zestawie podawanych gazet i czasopism pasażerom samolotów Polskich Linii Lotniczych LOT. Gazeta ta ogłaszała konkurs z nagrodami o opis swoich przeżyć w marcu 1977 roku. Pierwotnie myślałem iż chodzi o marzec 1968 roku. Jednakże wyraźnie pisano o 1977 roku. Niedawnym znaczącym Polsce wydarzeniem były rozruchy czerwca 1976 roku. Dość długo się zastanawiałem, czy wziąć w konkursie udział. Miałem ciekawą pracę, byłem mechanikiem pokładowym samolotu An-24W. Codziennie bywałem w innym miejscu, inne wrażenia. Spotkania nowych ludzi. Miałem też czas, by to spisać. Chwilę w powietrzu, ale też na nocowaniu w innych miastach. Miałem już pewien bagaż własnych przeżyć i wspomnień które wiem, że ciekawiły słuchaczy. Jednak wciąż się wahałem czy pisać. Kupiłem 16 kartkowy zeszyt do pisania. Wiedziałem. 16 kartek to mało. Śmieszne jak można opisać miesiąc na 16 kartkach i wygrać konkurs. Po przeżyciach jakie nastąpiły w rejsie w dniu 1 marca 1977 roku muszę to opisać, ale o tym za chwilę.
Po zapisaniu wszystkich dni, z brudnopisu zawierającego opisy jednak już w 6 zeszytach, do dnia 29 marca powstał czystopis. Wysłałem list na adres redakcji zamieszczony w gazecie. Dwa ostatnie dni pisałem zapewne bezpośrednio na czysto. Odpowiedzi żadnej z redakcji nie dostałem. Powody braku odpowiedzi sądziłem mogły być wielorakie. Temat mój nie dotyczył rejonu Bydgoszczy. Nie był to konkurs ogólnopolski. Kim był organizator konkursu. Jeżeli za sprawą dziennika miejscowego Komitetu Wojewódzkiego PZPR zlecił to wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, to niektóre sprawy nie dotyczyły ich i im ten materiał był niepotrzebny i trafił gdzieś ad acta.
Mój tekst nie zawierał żadnych nazwisk. Był dla Urzędu Bezpieczeństwa mało przydatny.
Redakcje nie zwracają niezamówionych rękopisów i odsyłają je często na makulaturę. Czyli mój tekst nie zachwycił zleceniodawców.
Obecnie siadając do tekstu oryginalnego postanowiłem go rozszerzyć. Dodać ciekawe zdarzenia z tamtego okresu lat 70 XX wieku. Jak też przybliżyć życie panujące w końcówce lat rozkwitu PRL-u, by lepiej wprowadzić czytelnika w tamten okres.
Wypuszczenie obecnie książki dotyczącej samolotu An-24W ma także za zadanie przybliżyć czytelnikowi samolot wycofany z eksploatacji w PLL LOT w początku lat 90 XX w. W tym roku wycofano ten samolot z latania w Rosji i nawet w kraju producenta tych samolotów. Jednak głosy zza Uralu są takie, że zabiera się samolot który był w stanie latać w temperaturach – 40 stopni Celsjusza, a nowsze proponowane odmiany samolotów nie spełniają tych wymogów.
Czy był to samolot idealny? Na pewno nie. Prawie identyczny samolot budowano w Holandii. Obecnie bardzo podobny samolot wychodzi od kilku lat z taśm produkcyjnych w Chinach.
Kiedyś usiadłem sam za sterami i lądowałem we Wrocławiu po raz pierwszy w życiu tym samolotem z niewielkim bocznym wiatrem. Posadziłem go dobrze na centralnej linii pasa. Po wyhamowaniu zauważyłem, że jest coś zbyt ciemno na pasie. Kapitan wykonywujący moje obowiązki powiedział:
– Masz zaliczone trudne lądowanie w nocy. Włączyłem reflektory, tylko ich zapomniałem wypuścić i świecą tylko pod skrzydła. Szybkim gestem wypuściłem reflektory, by miały chłodzenie, i było widać pas, i nas dobrze widzieli.
Samolot to maszyna, której obsługę trzeba znać tak w dobrych i złych momentach. Właśnie w sytuacjach awaryjnych trzeba wiedzieć jak postępować i ważne w jakiej kolejności. Nie wolno tracić głowy. Czas jest bardzo istotnym czynnikiem reakcji na daną sytuację.
Typ samolotu w zamyśle konstruktora w latach 60 XX w. jako pierwszy dwusilnikowy pasażerski samolot komunikacyjny dla młodych drugich pilotów. Samolot, który wybaczał wiele błędów. Jednak za niektóre błędy karał śmiercią.
Każdy dzień w mojej książce rozpoczyna się datą, tytułem i myślą znanego człowieka. Myślą ważną dla lotnictwa, ale też dla życia codziennego. Zakończeniem każdego dnia jest przysłowie, a to właśnie przysłowia są mądrością narodów. Nie podaje źródła, czy kraju pochodzenia przysłowia, bo najczęściej go nie znam. Jednak uznaje, że są na tyle mądre, by przypomnieć czytelnikom.
W kolejnych rozdziałach poznajemy coraz dokładniej samolot An-24, polskie lotniska tamtych czasów, załogi latające tymi samolotami. Codziennie dokładana jest wiedza o światku lotniczym. Jednocześnie poznajemy postępowanie autora, jego sytuację rodzinną i środowisko w jakim żyje. Poznajemy Warszawę, osiedle Szosa Krakowska, Zieleniak i Pole Mokotowskie, czyli otoczenie w jakim żyłem wraz z rodziną w swoim rodzinnym mieście – Warszawie.